Niemieckie reakcje na pucz Grupy Wagnera
#Grupa Wagnera #Niemcy #Scholz # Baerbock #Federalna Służba Wywiadu
Reakcje władz niemieckich na podjętą przez Grupę Wagnera próbę puczu w Rosji były dość ostrożne, a w niektórych przypadkach nawet nieco spóźnione. Pierwsza zareagowała szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock, która w sobotę rano, 24 czerwca, zamieściła na Twitterze oświadczenie, że rząd uważnie monitoruje wydarzenia w Rosji oraz utrzymuje kontakty z partnerami. Następnie MSZ wydało komunikat odradzający niemieckim obywatelom podróż „w szczególności do miasta Rostowa [nad Donem] i okolic” oraz pobyt „blisko znajdujących się w Moskwie instytucji rządowych, zwłaszcza wojskowych”, a także przebywanie w centrum rosyjskiej stolicy. Według informacji prasowych w MSZ obradował sztab antykryzysowy pod przewodnictwem sekretarza stanu Andreasa Michaelisa.
W sobotę po południu doszło do rozmowy telefonicznej kanclerza Olafa Scholza z prezydentem Joe Bidenem, prezydentem Emmanuelem Macronem i premierem Rishi Sunakiem. W Urzędzie Kanclerskim potwierdzono, że rozmawiano o sytuacji w Rosji i kontynuowaniu wsparcia Kijowa „tak długo jak będzie to potrzebne”. W ramach wideokonferencji rozmawiali też szefowie resortów spraw zagranicznych państw G7.
Z kolei szef resortu obrony Boris Pistorius oznajmił w komentarzu dla DPA, że nie jest w stanie ocenić skutków puczu, gdyż trudno przewidzieć „jak niestabilna będzie sytuacja w Rosji, kto ostatecznie będzie miał przewagę i kto z kim połączy siły”. Dodał, że chodzi o „konflikt wewnętrzny w Rosji”, więc strona niemiecka nie posiada żadnych możliwości działania.
Największe kontrowersje pojawiły się, gdy „Der Spiegel” w niedzielę, 25 czerwca, napisał, że Federalna Służba Wywiadu (BND) miała poinformować Urząd Kanclerski o możliwym puczu w Rosji dopiero w piątek wieczorem, po ogłoszeniu przez Jewgienija Prigożyna „marszu sprawiedliwości” na Moskwę. W artykule podkreślono, że służby amerykańskie już w połowie czerwca br. miały informacje o eskalacji napięć między Grupą Wagnera a władzami Rosji. Późne poinformowanie przez BND rządu o planowanym puczu spowodowało, że był on „zaskoczony” wydarzeniami w Rosji. Zdaniem autorów artykułu, niemiecka służba wywiadowcza „nie sprawdziła się” jako jeden z kluczowych elementów „systemu wczesnego ostrzegania” rządu. Według doniesień mediów 26 czerwca, w trybie zamkniętym i nadzwyczajnym, odbyły się posiedzenia kilku komisji Bundestagu, m.in. komisji spraw zagranicznych, na których omawiano temat funkcjonowania służb specjalnych Niemiec.
Także 26 czerwca rzecznik rządu Steffen Hebestreit przekonywał, że rząd federalny ściśle monitoruje sytuację, ale nie ma zamiaru oceniać „sprawy wewnątrzrosyjskiej”. Dodał, że gabinet w chwili obecnej nie posiada „żadnych ustaleń na temat tego, co naprawdę się wydarzyło”. Uniknął też odpowiedzi na pytanie, czy wydarzenia te mogą osłabić reżim Putina i doprowadzić do destabilizacji sytuacji w Rosji.
Dopiero w środę wieczorem, 28 czerwca, wydarzenia w Rosji i spóźnioną reakcję niemieckiego wywiadu w telewizyjnym programie „Maischberger” skomentował kanclerz Scholz. Potwierdził, że pucz Grupy Wagnera był zaskoczeniem dla rządu. Przyznał, że służby specjalne nie miały informacji na ten temat. Jednak później na bieżąco otrzymywał dane o przebiegu wydarzeń. Zapewnił, że omówi z sojusznikami doniesienia prasowe o posiadaniu przez wywiad amerykański informacji o zamiarach wagnerowców. Kanclerz nazwał wydarzenia w Rosji nieudanym „wojskowym zamachem stanu”. Przyznał, że była to „niebezpieczna sytuacja”, rodząca niepewność „co do działań Rosji w przyszłości”. Podkreślił, że niedoszły pucz będzie „z całą pewnością miał długotrwale skutki w Rosji”. W ocenie Scholza był to sygnał wskazujący na „osłabienie Putina” i „pęknięcia w autokratycznych strukturach” władzy rosyjskiej. Dodał, że woli nie spekulować, dopóki będzie rządził obecny rosyjski przywódca. (V. Savinok)
3.07.2023 r.